Współczesny rynek motoryzacyjny obfituje wręcz w oferty wielu firm specjalizujących się w profesjonalnym tuningu pojazdów. Rzecz jasna chodzi tutaj zarówno o tuning optyczny, jak i mechaniczny. Któż z nas nie chciałby poprawić nieco osiągów naszych samochodów, poprawić dźwięk układu wydechowego, albo też zwiększyć atrakcyjność wizualną pojazdu poprzez np. przyciemnienie szyb, zmianę felg, czy dodanie kilku innych akcesoryjnych akcentów.
I tutaj pojawia się zasadnicze pytanie. Na ile może sobie pozwolić użytkownik leasingowanego pojazdu, jeśli jest jednocześnie miłośnikiem tuningu samochodów?
Z racji tego, że nie jesteśmy właścicielami pojazdu, wszelkie transformacje samochodu muszą być uprzednio zaakceptowane przez właściciela pojazdu, czyli firmę leasingową/bank. Zazwyczaj tego typu zapisy są stosowane powszechnie w ogólnych warunkach leasingu tzw. OWL. Większość instytucji finansowych zastrzega w umowie, że leasingobiorca może dokonywać zmian w przedmiocie leasingu wyłącznie za ich zgodą, nawet pod rygorem wypowiedzenia umowy.
A jak to wygląda w praktyce? Bardzo częstym zjawiskiem jest samowolne dokonywanie drobnych lub bardziej zaawansowanych, często kosztownych zmian w aucie przez leasingobiorcę bez jakichkolwiek konsultacji z firmą finansującą, co w przyszłości może mieć nieprzyjemne i kosztowne konsekwencje.